Jedyną opcją na coraz zimniejsze dni jest dobre śniadanie, gorąca kawa, koc i książka. Z utęsknieniem na horyzoncie wypatruję kolejnego lata. Najchętniej całą zimę przespałabym jak niedźwiedź. Niestety nie jest to możliwe, więc zbieram zapasy na zimę. Kiedy będzie sypać śnieg otworzę sobie słoik malin i będę czuła letni powiew wiatru. Staram się nie popadać w zły nastrój, ale kiedy moim jedynym środkiem lokomocji pozostaje rower, wolałabym mieszkać w innym klimacie. Ale jak tylko zdam sobie sprawę, że miałabym żyć w jednej strefie klimatycznej z wielkimi pająkami, wężami i innymi, od razu stwierdzam, że zima wcale nie jest taka zła, a jesień może być piękna i złota.
Zawsze można sobie zrobić takie śniadanie. Pomidorów teraz pod dostatkiem, najlepiej kupić je na osiedlowym bazarku, te w markecie są mało soczyste. Moje ulubione to pomidory paprykowe, bawole serca i limo. Zamiast ogórków małosolnych można użyć konserwowych lub kiszonych.
Potrzebujemy:
- 2 mniejsze pomidory lub jeden większy
- 2 ogórki małosolne
- 2 grzanki
- 2 jajka
- sól, pieprz do smaku
- kilka listków świeżej bazylii
- ocet balsamiczny
- Pomidory i ogórki kroimy w małą kosteczkę, przyprawiamy i mieszamy. Układamy na grzance.
- W rondelku gotujemy wodę, kiedy zacznie wrzeć dodajemy kilka kropel octu balsamicznego.
- Wbijamy jajko do filiżanki i z małej wysokości wlewamy do wody łyżką mieszając wodę, tak aby na środku nie było bąbelków. Białko otoczy wtedy żółtko. Gotujemy około 2-3 minuty (jeżeli chcecie, żeby żółtko delikatnie się ścięło około 4).
- Wyciągamy jajko za pomocą łyżki cedzakowej i wrzucamy na moment do zimnej wody. Wyciągamy i osuszamy delikatnie. Układamy na grzance.