Od kiedy kilka miesięcy temu zobaczyłam na Instagramie zdjęcie cudownie pomarańczowej zupy, pomyślałam „Pewnie z dyni! Na pewno z dyni!”. Przeczytałam opis i stwierdziłam, że krem z taką ilością białej fasoli musi być mdły. Ale kolor na tyle mnie zachwycił, że zaryzykowałam i zrobiłam. I przepadłam. Pierwsza miska, druga miska, trzecia miska. Na koniec wyjadałam z garnka. Za pierwszym razem zrobiłam ją z dodatkiem jarmużu, a dzisiaj miałam akurat pod ręką szpinak, więc postanowiłam go wykorzystać. Mleczko kokosowe kocham, więc nie mogłam go nie dodać. Jest moim ulubionym zabielaczem w zupach. Krem jest dość gęsty i syty, więc jedna miska wystarczy, no chyba, że Wam zasmakuje tak jak mi. Ostrzegam – jest dość ostra, ale ostatnio pogoda nie rozpieszcza, więc polecam i zachęcam do wypróbowania. Rozgrzeje Was z pewnością. Jeżeli nie jesteście miłośnikami ostrego smaku, pomińcie paprykę pull biber lub chilli. W dodatku ten krem jest hipsterski, bo bez glutenu, laktozy, no wegański wręcz!
- 400 g ugotowanej białej fasoli (lub zawartość 2 puszek bez zalewy)
- 400 g przecieru pomidorowego
- 200 ml wody
- 2 szalotki
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżka oliwy
- garść świeżego szpinaku
- 1 łyżeczka soli
- 1/2 łyżeczki pieprzu
- 1/2 łyżeczki pull biber (lub chilli)
- szczypta ostrej wędzonej papryki
- 1/2 łyżeczki kuminu
- 1/2 łyżeczki kurkumy
- 1/2 łyżeczki startego imbiru
- 100 ml mleczka kokosowego
- Szalotkę obieramy i kroimy w kostkę, podsmażamy na oliwie. Następnie dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, fasolę, przecier pomidorowy i wodę. Gotujemy około 15 minut, następnie dodajemy szpinak i przyprawy i gotujemy jeszcze 5 minut. Całość miksujemy za pomocą blendera na krem. Dodajemy mleczko kokosowe i mieszamy. Podajemy z dowolnymi dodatkami. U mnie kiełki, bazylia i chilli w nitkach.